Dziś jest środa, 24 kwiecień 2024. Imieniny: Aleksandra, Horacego

Kazanie na Pasterkę i Boże Narodzenie

2021-12-27
Kazanie na Pasterkę i Boże Narodzenie
Na prośbę niektórych osób publikuję homilię wygłoszoną podczas Pasterki i w dzień Bożego Narodzenia - ks. proboszcz.

Umiłowani w Chrystusie Panu Bracia i Siostry!

Jeszcze kilka godzin temu zasiadaliśmy przy wigilijnym stole a teraz przyszliśmy na najważniejszy posiłek dla wyznawców Chrystusa – Eucharystię. Przychodzimy z różnych motywów, kierowani wiarą, tradycją, może nawet jakimś wewnętrznym przymusem, że jednak Panie Boże - choć nie przychodzę do Ciebie w taki sposób, w jaki Ty pragniesz i oczekujesz, czyli zgodnie z III przykazaniem, które wzywa: Pamiętaj, abyś dzień święty święcił – to jednak dziś jestem. To dobrze. Ale czy to wystarczy?
W mowie eucharystycznej Jezus nauczał: jeśli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego ani pili Krwi Jego nie będziecie mieli życia w sobie (por. J 6, 53). Pozostaje zatem pytanie, które w kontekście szczególnie ojcowsko – synowskich relacji, kiedy dumni tatusiowie mówią o swoich pociechach: to moja krew, zapytać czy we mnie płynie Krew Jezusa?

Należymy do wspólnoty Kościoła, która zrodziła się z przebitego Serca Jezusa, z którego wypłynęła krew i woda, symbolizujące sakramenty chrztu i Eucharystii. Gromadząc się na dzisiejszej Eucharystii trzeba zapytać siebie samego w swoim sercu: czy we mnie płynie krew tego Nowonarodzonego, czy też może mam krew na rękach – jak to przewrotnie i wulgarnie wielu wypowiadało w ulicznych protestach przeciwko życiu ludzkiemu ponad rok temu – a potem jak gdyby nigdy nic, zasiadało do wigilijnego stołu, świętując Narodzenie Pana Życia.

Żyjemy w dziwnych i zagmatwanych czasach, które czasem mogą nas nawet zniechęcić do życia, do wiary. I trudno się temu dziwić. Jednak mamy zawsze Gwiazdę Betlejemską, która wskazuje nam na Chrystusa. Gdy jesteśmy pogubieni, czasem nawet zniesmaczeni tym, co się w naszym życiu dzieje, zawsze mamy ten punkt odniesienia, który wskazuje nam Betlejemska Gwiazda: Nowonarodzone Dziecię. Nowe Dziecię dla nas ale to przecież jest Bóg z Boga, Światłość ze Światłości, Bóg prawdziwy z Boga prawdziwego – jak wypowiadamy w wyznaniu wiary. Dlatego to Nowonarodzone Dziecię, wnosi nowe życie w nasze często jakże pokręcony życie; przychodzi aby je odmienić i aby odmienić ten świat w którym żyjemy.

Betlejemska Gwiazda kieruje nas na Jezusa ale też wskazuje konkretne drogowskazy, które zostały ustawione w naszej betlejemskiej szopce, którymi są Wiara, Nadzieja i Miłość. To są te dary, które pochodzą od Boga a my je często traktujemy jako cele do zdobycia a przecież one są darem Boga, i wtedy tylko mają najgłębszy sens, gdy do Niego prowadzą. I stoją one wysoko nad tym całym światem, w którym żyjemy a który symbolicznie ukazany jest w inscenizacji tegorocznej szopki, gdzie świat wirtualny przenika świat realny a często niestety go zastępuje, szczególnie w młodym pokoleniu – do czego zresztą przyczyniła się także panująca pandemia. I widzimy Maryję i Józefa adorujących Dzieciątko.

Dziś niestety brakuje zachwytu nad darem życia, nie tylko tego jeszcze nienarodzonego ale często i własnego, dorosłego; brakuje wdzięczności Bogu za dar życia, co prowadzi niejednokrotnie do aktów samobójczych, zarówno osób młodych, jak i dorosłych, co miało miejsce w naszym mieście kilka tygodni temu w jednej z galerii handlowych. Brakuje radości w domu rodzinnym a przez to zachwytu nad pięknem małżeństwa, rodzicielstwa, ojcostwa, macierzyństwa. I wtedy życie staje się udręką i walką ale walką nie o to, żeby życie rozwinąć ale często tylko po to, żeby je po prostu przetrwać. I to jest dramat wielu rodzin, dramat wynikający z braku odniesienia do Tego, który nadaje sens wszystkiemu. Dramat wynikający z tego, że Bóg w życiu wielu rodzin jest na uboczu, niemalże na śmietniku, co zresztą pokazują przynoszone ostatnio pod kontenery stojące przy plebanii różne religijne pamiątki rodzinne.

To się dziś tak często dzieje – usuwa się Boga z życia domowego, szkolnego, publicznego i wyrzuca na śmietnik, dlatego też i ta nasza szopka do tego nawiązuje. Ale obrazuje też wielką samotność, jaką widzimy szczególnie u dzieci i młodzieży – choć często także u małżonków. Można dzieciom zapewnić wszystkie rzeczy materialne, którymi i tak prędzej czy później się znudzą, ale pozostaje pytanie: co dalej? Matka bł. ks. Jerzego Popiełuszki – Pani Marianna mówiła, że największym skarbem, jaki mogą rodzice przekazać swoim dzieciom to wiara, bo właśnie z niej rodzi się cały system wartości a zarazem dziecko samo doświadcza poczucia własnej wartości, dlatego tak ważna jest troska o wiarę dzieci. A jak to dziś wygląda? Niektórzy rodzice, którzy w maju mijającego roku podczas I Komunii Świętej publicznie zapewniali o tym, że będą troszczyć się o chrześcijańskie wychowanie swoich dzieci, a już we wrześniu wypisali swoje dzieci z nauki religii (zresztą podobnie uczynili niektórzy rodzice, którzy w ub. r. posyłali swoje dzieci do I Komunii Świętej).

Czy zatem tak ma wyglądać chrześcijańskie wychowanie? Czy tak ma wyglądać Kościół? Czy takiego Kościoła chcemy, który będzie tylko instytucją sakramentalno – pogrzebową? Bo w takim kierunku zmierzamy. Podobnie czyni młodzież, która fałszywie pod płaszczykiem pobożności praktykuje, aby tylko dotrwać do dnia przyjęcia sakramentu bierzmowania i już więcej w kościele się nie pojawia a przecież jest to sakrament dojrzałości chrześcijańskiej. Tylko co to za dojrzałość? Chyba raczej przewrotność i cwaniactwo wyniesione jakby nie patrząc z domu, bo przecież tam się kształtuje życie młodego człowieka.

Ale na szczęście nie wszyscy tak robią, bo jest młodzież i są dzieci, które normalnie praktykują zgodnie z tym, jak Bóg tego od każdego wierzącego oczekuje. A dlaczego praktykują? Odpowiedź jest prosta: bo rodzice praktykują. Bo rodzice przekazują ten system wartości, który uważają za słuszny i dzieci z niego czerpią i na nim budują swój system wartości w dorosłym życiu. Bo rodzice uczą uczciwości, wiary, dążenia do osobistego rozwoju duchowego a nie tylko intelektualnego, które przecież kroczą w parze a nie przeciwstawiają się sobie, jeśli są tylko właściwie prowadzone. W ostatnich dniach pojawiły się w ławkach piękne książki pt. „O naśladowaniu Chrystusa”. Gorąco zachęcam do lektury będąc w kościele, wszystkich wiernych niezależnie od wieku, jak również do lektury ksiąg mądrościowych Starego Testamentu, które pomimo upływu ponad dwóch tysięcy lat, nic nie straciły ze swojej aktualności także i dzisiaj. Mogą te lektury nauczyć nas naprawdę wiele dobrego. Co zatem powinniśmy zrobić?

Potrzeba nam wszystkim duchowej odnowy. Potrzeba nowego zwrócenia się z ufnością do Nowonarodzonego Dziecięcia, które niech nas na nowo obdarzy wiarą, nadzieją i miłością. Potrzeba nam szczerości a nie tylko powierzchownego, święcącego samozachwytu nad tym jacy jesteśmy wspaniali, mądrzy, udzielający się wszędzie i mówiący o tym wszystkim dookoła. Potrzeba nam pokornego spojrzenia na własne słabości, aby od nich zacząć budować. Jezus Chrystus urodził się w ubogiej stajence, można powiedzieć – bez perspektyw na wspaniałe życie, bo przecież było ono zaraz zagrożone ze strony Heroda a my często chcielibyśmy, aby całe nasze życie było nieustającym pasmem zwycięstw i sukcesów. To nie jest droga Jezusowa. Droga Jezusowa to droga Bożego dziecięctwa, to droga zaufania Jemu z każdej sytuacji życiowej. To droga trudna, wymagająca ofiary ale zarazem jedyna wartościowa. Przeżywając kolejny raz Boże Narodzenie sprawmy, niech Boże Dziecię ponownie narodzi się naszych sercach przez wiarę; niech da nam siłę do niezachwianej nadziei i moc do pełnej poświęcenia miłości. Niech Chrystus wchodzący w nasze często jak to określamy „szare życie”, uczyni z niego piękne i pełne Bożej obecności prawdziwe życie wiary, godne Boga samego. Amen.